Konflikt z sąsiadem cd...
W sumie zamiast cd powinno być napisane zakończony ale zacznijmy od początku (gdyż już mogę opisać całą historię;):
Zaczeliśmy się budować gdy sąsiad, pozwolił nam wjeżdzać z "cięższym sprzętem" przez jego działkę (tzn pole za jego działka), musieliśmy załatwić gdzie indziej wjazd niż przez naszą drogę gdyż jakiś mądry człowiek zaplanował naszą wew droge 3m. Także jak się dogadaliśmy to byliśmy super zadowoleni, ale niesety wtedy się zaczęło:
Mniej więcej raz w tygodniu (od ponad 2 miesięcy) odbieraliśmy tel od tegoż sąsiada z przekleństwami, że:
1. na jego fundamentach od PŁOTU jest piach bo jak samochód jedzie to kurzy na nie
2. jeżdzą mu za blisko płotu
3. jeżdzą mu za daleko płotu
4. wjechały do nas 2 gruszki
5. że nasi murarze czyścili betoniarkę i za blisko jego działki (pola) pozostawili kleksy betonu (zaznaczam za blisko ponieważ nadal były na naszej działce).
6. żeby majster do niego przyszedł to on sobie z nim porozmawia bo znów pojechali za daleko jego płotu i mu po polu jeżdzą
.....
Za każdym razem upewnialiśmy GO, że jeśli cokolwiek się stanie to wykonawca to naprawi. Ostatnio nasz wykonawca powiedział że może mu nawet na koniec posiać trawę jeśli będzie potrzeba;)
A dziś jak byłam na budowie to przeszłam obok mojego sąsiada powiedzieliśmy sobie cześć po czym udałam się na swój piękny strop (niesety zdjęć nie będzie gdyż z tego wszytskiego zapomniałam ich zrobić) no i wtedy patrzę a mój sąsiad idzie w moją stronę, w głowie tysiąc myśli (co znów, do czego teraz sie przypieprzy....) no ale okazało się, że już nie możemy jeżdzić po jego działce ponieważ nasz wykonawca nie wywiązuje się z umowy. Pytam więc z czego się nie wywiązuje? No i się okazało że owy sąsiad wymyślił sobie że nasz wykonawca za każdym razem miał dzwonić do niego i prosić o wjazd, i za każdym razem naprawiać drogę (która należy do innego sąsiada), która nie została uszkodzona. Więc pytam od kiedy były takie ustalenia oraz w którym miejscu droga jest rozwalona. Na to ów jegomośc pokazuje mi że gdzieś tam(bliżej nie określone miejsce), przeszliśmy się do tego miejsca gdzie droga była uszkodzona, no i oniemialam jak zobaczyłam TĄ usterkę(a raczej jej brak ), no i w tym momencie moja mam, która była cały czas świadkiem tego zajcią pyta Tomku o co chodzi, przecież tu nic nie ma.No i szala goryczy Tomka została przelana, dgyż powiedział że firma to firma i ma naprawiać, stwierdził że skoro ja jestem właścicielem to dlaczego pozwalam się mamie wpier... w moje sprawy, no i książe obrócił się napięcie i odszedł jeszcze zdążyłam zapytać czy to już koniec rozmowy, no i że przecież to mi robi przysługę a nie firmie, ale zobaczyłam tylko plecy. No i zostaliśmy bez wjazdu większymi pojazdami na budowę, ale na szczęście tylko w jego myśli gdyż z drugiej strony inny sąsiad po rozmowie wyraził zgodę a wręcz zapytał dlaczego nie przyszliśmy od razu do niego tylko z szujami gadamy. No i tak się kończy nasza przygoda z Tomaszem i jego głupimi i bezpodstawnymi pretensjami.
Z jednej strony się cieszę tzn kamień z serca mi spadł, a z drugiej strony trochę mi przykro że jeden z bliskich sąsiadów tak się zachowuje, a zwłaszcza że ma dziecko w podobnym wieku co moje, no ale cóż...
Mam nadzieje, że Was nie zanudziłam ale musiałam to wyrzucić (w formie pisemnej) z siebie:)
Pozdrawiam wszystkich, którzy wytrwali do końca tej historii:)
Kasia